Recenzja filmu

Jakoś to będzie (2021)
Sylwester Jakimow
Dobromir Dymecki
Albert Osik

Komediowa pomyłka

W "Jakoś to będzie" na pierwszy plan wybijają się żarty kloaczne, wulgarne, seksistowskie i czerstwe do bólu. Słowem jeden budzący niesmak gag goni następny, nakręcając spiralę niebywałej żenady
Istnieją filmy, które powinno się obejrzeć tylko raz i do tej niechlubnej grupy zalicza się bez wątpienia "Jakoś to będzie". Pełnometrażowy debiut Sylwestra Jakimowa reprezentuje wszystkie najgorsze cechy polskiej komedii: humor najniższych lotów, kulejący scenariusz i kompletnie przestrzelone dialogi, brak sprawnej dramaturgii, a także mnożenie stereotypowych i krzywdzących wizerunków osób, którym nie powiodło się w życiu. Nie będzie wcale przesadną złośliwością stwierdzenie, że tytułowe hasło mogło przyświecać samym twórcom, bo ich dzieło nadwyręża inteligencję widza nieustannie. Dziwi to tym bardziej, że Jakimow napisał scenariusz razem z Anną Jadowską, autorką dobrze przyjętych "Dzikich róż". Ich współpraca zaowocowała jednak powstaniem komedii, na której trudno wydusić z siebie choćby najcichszy śmiech. Rozbawienie zastępuje jedynie niestrawna mieszanka zażenowania i znużenia.


"Jakoś to będzie" opowiada historię trzech przyjaciół po trzydziestce: Marcina (Sebastian Pawlak), Alberta (Dobromir Dymecki) i Jacka (Albert Osik). Bohaterowie mieszkają na jednym osiedlu w prowincjonalnym mieście i znają się od czasów podstawówki. Dorosłość nie układa im się najlepiej. Pierwszy mieszka z rodzicami, całymi dniami przesiaduje na kanapie i jest zależny od nadopiekuńczej matki (Dorota Pomykała). Drugi udaje przed wielodzietną familią, że pracuje w banku, a tak naprawdę zarabia, pozorując wypadki samochodowe i wyłudzając od przestraszonych kierowców pieniądze. Trzeci niby cieszy się miłością w związku z ciężarną Martą (Katarzyna Cynke), którą zna od dziecka, ale nie jest nawet pewny ojcostwa i nie potrafi zerwać więzi z irytującą rodzicielką (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) oraz dziadkiem (Michał Szewczyk). Mężczyźni obmyślają w końcu plan kradzieży pieniędzy z pewnego wesela, który ma raz na zawsze odmienić ich nieudane życie. Jak łatwo przewidzieć, nie wszystko pójdzie zgodnie z ich zamiarami.

Wspomniany pomysł bohaterów na szybkie obłowienie się mógłby być dobrym punktem wyjścia, a próba jego wcielenia w życie główną siłą napędową narracji, niestety nic takiego się nie dzieje. Sama akcja weselna stanowi zaledwie końcowy akord fabuły, a o tym jak trzech kumpli ją opracowało dowiadujemy się niewiele. Reżysera bardziej zajmuje portretowanie szarej, składającej się z ciągłych porażek codzienności bohaterów oraz sięganie do przeszłości, w której poznajemy dzieje ich przyjaźni. W wizji Jakimowa dominują obrazy skłóconych polskich rodzin wpatrzonych bezmyślnie w ekrany telewizorów, ich antysemickich, homofobicznych i prymitywnych zachowań oraz ogólnego marazmu wypełniającego każdy zakamarek betonowych blokowisk. Trudno sympatyzować tu z którąkolwiek z postaci, bowiem wszystkie wydają się zlepkiem najgorszych stereotypów. Przykładowo Marcin to typ maminsynka, który skrycie marzy o seksie z jakąś kobietą oraz woli grać na konsoli, niż szukać pracy. Jego matka czerpie wiedzę z najgłupszych programów i histeryzuje tak głośno, że ziemia drży w posadach, a ojciec umie wyłącznie mieszać nierozgarniętego syna z błotem. Twórcy nie wysilili się więc ani trochę, by zaludnić świat przedstawiony mniej jednowymiarowymi i mniej karykaturalnymi bohaterami, a na ekranie nie brakuje przecież aktorów zdolnych udźwignąć bardziej zniuansowane role. I tak Dorota Pomykała, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik czy Sebastian Stankiewicz muszą się straszliwie zagrywać, bo tylko na to pozwala im płytki scenariusz.


Słabo wypada też przeplatanie kilku planów czasowych. Retrospekcje, które w zamyśle miały pomóc w lepszym poznaniu trzech przyjaciół oraz zagłębieniu się w początki ich znajomości, niemiłosiernie się dłużą oraz wydają się zbiorem scen pozbawionych sensownych konkluzji. Choćby w wątku wyjazdu nastoletniego Alberta do RFN-u tkwił potencjał na podkreślenie ograniczonych perspektyw mieszkańców PRL-u lub na wydobycie komizmu z wybujałych fantazji Polaków o mitycznym Zachodzie, ale nie znajduje on żadnego satysfakcjonującego rozwinięcia. Twórcy wolą za to jeszcze raz zaakcentować cwaniactwo i pewność siebie bohatera, nieznającą granic głupotę Marcina oraz ogromne przywiązanie Jacka do Marty, mimo że te informacje przyswoiliśmy już kilka sekwencji wcześniej. Salwy śmiechu mogłoby też wywołać zderzenie siermiężnych i bezbarwnych lat 80. z początkami XXI wieku, przynoszącymi zmianę pejzażu rodzimych miast, lecz scenografia i kostiumy wskazują raczej na permanentną biedę i bezguście rodaków. W filmie nie uświadczymy żadnych interesujących pomysłów inscenizacyjnych, akcja od początku do końca ma jednostajne, ślamazarne tempo, a wszechobecna tandeta i mizeria skuteczniej odstraszają, niż bawią.


Na koniec warto jeszcze pochylić się nad poziomem humoru, który stanowi fundament udanej komedii. W "Jakoś to będzie" na pierwszy plan wybijają się żarty kloaczne, wulgarne, seksistowskie i czerstwe do bólu. Słowem jeden budzący niesmak gag goni następny, nakręcając spiralę niebywałej żenady oraz sromotnego rozczarowania. Scena, w której trzej bohaterowie śmieją się do rozpuku na widok kopulujących psów, albo ta, w której kierowca Stefan wkłada żonie dildo tak głęboko, że musi wezwać na pomoc pogotowie, poświadczają nie tylko o braku jakiegokolwiek wyrafinowania twórców, ale przede wszystkim o uderzaniu w najniższe instynkty widowni. Oprócz humoru o zabarwieniu erotycznym znajdziemy tu dowcipy alkoholowe, antysemickie i klasistowskie, czyli pełen zestaw chwytów znanych z najgorszych polskich tytułów ostatnich lat. "Jakoś to będzie" śmiało może stawać w szranki o miano największej komediowej pomyłki razem z takimi filmami, jak "Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4", "Futro z misia", "Ściema po polsku" czy "Miłość do kwadratu". Po seansie dzieła Jakimowa trudno zresztą oprzeć się wrażeniu, że twórcy polskiego kina rozrywkowego w ogóle nie wyciągają wniosków z porażek kolegów po fachu. Czy doczekamy się wreszcie zmiany ich lekceważącego podejścia?
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones